Atlas lądów niebyłych. Największe mity, zmyślenia i pomyłki kartografów to książka z mojej dziesiątki najlepszych książek w tym roku. Mam ogromną słabość do map, pisałam Wam już o tym przy okazji opowiadania o Słynnych mapach Jerry’ego Brottona. Dlatego pisanie o Atlasie będzie problematyczne, bo nie chcę się powtarzać – więc nie mogę pisać o samych mapach, ani o autorze, bo przecież na blogu znajdziecie rozmowę z Edwardem Brooke-Hitchingiem. Jestem z niej bardzo dumna, więc jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to zapraszam. Okazało się, że Edward pochodzi z bardzo ciekawej rodziny, mapy i stare książki ma we krwi, a jego dzieciństwo było spełnieniem marzeń każdego, kto kocha książki. Z rozmowy dowiecie się sporo o motywach autora do napisania takiej, a nie innej książki, o tym, co znajdziecie w środku i czego nie znajdziecie i również co nieco o samych mapach.
Mnie w tym momencie pozostaje skupić się jedynie na samej książce, a nie do końca lubię to robić. Najciekawsze dla mnie są zawsze te okołoksiążkowe dygresje i wrażenia. Wychodzę z założenia, że przecież każda osoba zainteresowana książką ją przeczyta, więc nie mogę zabierać przyjemności z odkrywania treści, fabuły, wszelakich niespodzianek. Ale trochę inaczej jest przy książkach, które nie są powieściami – trudno się nie domyślić, o czym będzie książka, a i o niespodzianki trudniej.
Więc jeśli zajrzeliście do tekstu o Słynnych mapach, a potem przeczytaliście rozmowę z Edwardem Brooke-Hitchingiem pewnie nie muszę Was wcale namawiać i przekonywać, że Atlas lądów niebyłych jest książką rewelacyjną i wartą przeczytania. Sam pomysł, by zebrać w jednym tomie mapy, które są z błędami albo w całości fałszywe wydaje się bardzo interesujący. Jeszcze bardziej interesujące jest jednak to, co kryje się pod nimi. Autor traktuje mapy jak otwarte księgi – mówią mu nie tylko o geografii, ale przede wszystkim o ludziach, którzy je tworzyli i czasach w których powstawały. Mapy są dla niego połączeniem sztuki, nauki i historii – czymś, co można podziwiać, z czego można się uczyć, co można badać. Nigdy nie patrzyłam na mapy pod tym kątem, a nawet jeśli, to zupełnie nieświadomie. Natomiast Brooke-Hitching stworzył w Atlasie świetną bazę danych, ale co ważniejsze, połączył ze sobą informacje, pokazał przyczyny i skutki, wyjaśnił zachodzące procesy. Nie opisał jedynie map – opisał działanie świata i ludzi, a mapy potraktował jako konsekwencję tych działań. Przez to Atlas jest fascynującą lekturą. To obraz świata nie taki jaki jest, ale jakim go sobie wyobrażano. To z jednej strony bardzo rzetelny, a z drugiej zachwycający wgląd w głowy ówczesnych ludzi – co myśleli, jaki był stan ich wiedzy, jak sobie tłumaczyli przeróżna zjawiska
Pomyślcie, jakie to daje możliwości – wchodzimy w świat ludzi, którzy dopiero tworzą swój świat i zapisują go dla potomnych. Poznajemy ich motywacje, dlaczego w ogóle wyruszali w podróż, jak podróżowali, z kim i za czyje pieniądze. Dowiemy się, co odkrywali, gdzie byli i dlaczego kłamali i zmyślali na mapach, a jeśli pomyłki pojawiały się przypadkiem i nie specjalnie, to z jakich powodów powstawały. I czy zawsze były pomyłkami. A jeśli myślicie, że to odległa podróż w czasie – to z jednej strony macie rację, a z drugiej niekoniecznie – niektóre mapy zostały zweryfikowane całkiem niedawno, a współcześni kartografowie wcale tak bardzo nie różnią się od tych z przeszłości jeśli chodzi o prawdomówność.
Całość materiału autor podzielił na regiony geograficzne albo konkretne miejsca. Do każdego takiego miejsca, jest przypisana mapa/mapy, nad którymi autor się pochyla, opisuje nam pokrótce świat, w którym powstały, opowiada o twórcach map. Warto zwrócić uwagę na to, że nie znajdziecie tu kartograficznych szczegółów – to bardziej historyczne opracowanie. To nie analiza map, a opowieści o nich i przede wszystkim o tym, co pokazują i dlaczego to pokazują.
Nie będę Wam zdradzała, jakie regiony autor umieścił w Atlasie i jakie mapy znajdziecie w środku – odkrywajcie sami kiedyś wyobrażany świat. Ale mogę Wam napisać, że Atlas lądów niebyłych to lektura, od której ciężko się oderwać. Poza tym, że jest przepięknie wydana, a ilustracje starych map robią ogromne wrażenie i człowiek chciałby się na nie patrzeć godzinami, to treść jest po prostu fascynująca. Każdy rozdział to podróż w czasie, podczas której odkrywamy świat. Dzisiaj to trudne to ogarnięcia – choć zdarzają się jeszcze miejsca niezbadane, są to raczej pojedyncze plamy, a wczoraj, do porannej kawy, oglądałam w internecie panoramę Marsa. Czy możemy sobie wyobrazić życie w świecie, w którym nie mamy pojęcia, co jest za przysłowiowym rogiem, a relacje o dalekich krainach sześciorękich ludzi, ludzi bez głów, z czterema oczami albo z dziobami są dla nas nie tyle nawet prawdopodobne, co prawdziwe? Jest to trudne, ale tym bardziej trzeba w ten świat się zanurzyć. To wielka przygoda, pełna konkretnej wiedzy i przygód! To historia w najlepszym możliwym wydaniu!
♦
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję
♦
Ta książka wygląda tak pięknie, że nawet bez słowa zachęty chciałabym po nią sięgnąć!
To cieszę się 😀
Jako że jednak nie dostałam książki od wydawnictwa to muszę ją sobie kiedyś zakupić, nie odpuszczę sobie takiego cuda 😉
Szkoda! Ale kup koniecznie – jest naprawdę przepiękna! O treści już nawet nie mówię, bo ja uwielbiam takie książki! 🙂
Piękne wydanie i arcyciekawa zawartość! Aż dziw bierze, że wcześniej nie słyszałam o tej książce.
Niedawno była premiera 😉 Cieszę się, że już ją znasz 🙂
Mnie chyba najbardziej interesują te zmyślenia. Choć i błędy dużo mówią np. o ówczesnym stanie wiedzy. Jeśli zaś chodzi o same mapy, to mam słabość do jakże uroczego zapisu “There be dragons”, który na niektórych był umieszczany.
Oooo, zapis fantastyczny! 😉
[…] Atlas lądów niebyłych Edwarda Brooke-Hitchinga na pewno nie jest zaskoczeniem na tej liście. Niestety, chyba w tym momencie nigdzie go nie kupicie – wydawnictwo szykuje dopiero dodruk na początek roku. Ale być może gdzieś znajdziecie – szukajcie, bo warto! To książka da każdego – dla podróżników, dla wielbicieli geografii, historii, przygód, odkryć, map. Słynne mapy Jerry’ego Brottona też zrobią na Was wielkie wrażenie. Od okładki nie można oderwać wzroku! Środek jest bardziej encyklopedyczny, bogato ilustrowany, z ogromną ilością informacji. Piękna książka, a jeśli ktoś lubi mapy i w ogóle historię świata – to oszaleje ze szczęścia! […]
[…] polubiłam też mapy. O mojej sympatii pisałam już wielokrotnie – przy okazji przepięknych Słynnych map Brottona, jeszcze piękniejszego Atlasu lądów niebyłych Brooke-Hitchinga czy książce […]
[…] pojawiają się takie piękne książki, nie mogę się im oprzeć. Kto z Was trzymał w rękach Atlas lądów niebyłych, ten wie, że ta seria wydawnictwa Rebis jest obłędnie wydana ( a w grudniu czeka nas […]
Jejku tak bardzo chciałabym dostać tę książkę w swoje ręce, więc zazdroszczę, że miałaś możliwość przeczytania. Na pewno dzięki Tobie po nią sięgnę, bo właśnie przypomniałaś mi o jej istnieniu
[…] jest to uzasadnione. Wiecie bardzo dobrze, że autora pokochałam już po pierwszej książce czyli Atlasie lądów niebyłych. Potem miałam wielką przyjemność zadać autorowi kilka pytań – po rozmowie z […]
[…] was na początku. We wcześniejszych tekstach pisałam sporo o samym autorze. Najpierw był Atlas lądów niebyłych a potem Złoty Atlas. Koniecznie też przeczytajcie moją rozmowę z Edwardem […]
[…] już autora, ale jeśli nie, to przypomnę szybko – najpierw poznaliśmy go przy okazji Atlasu lądów niebyłych, wspaniałej książki o pomyłkach kartografów. Potem było Złoty atlas o odkryciach […]